Siedzę sobie sama wśród tej milczącej ciszy, z podkurczonymi nogami, otulona miękkim, polarowym kocem i nie istnieje nic prócz mnie właśnie. Wszystko wokół pogrążone w błogim śnie, nawet ten porcelanowy kubek zdaje się być nieobecny.
A ja - a ja odsuwam coraz dalej od siebie moment, w którym dane mi będzie zaznać namiastki krainy niekończącej się (nie)szczęśliwości. Siedzę sobie sama, samiutka i bynajmniej nie, jak palec, samiuteńka ja, napawam się tą samotnością, ciszą i tą pustką, która mnie w tej chwili otacza i wpełzając przez uszy, rozsiewa wewnątrz ten sucho milczący klimat. Staję się puściutka i zupełnie krucha, niczym wydmuszka z jajka na Wielkanoc. Jakby zawieszona w jakiejś gęstej przestrzeni, w jakiejś przemoczonej, choć suchej, wacie. I siedzę sobie tam po turecku, wisząc w powietrzu, wirując i kręcąc się, kręcąc się nieprzerwanie.
Siedzę sobie sama wśród piszczącej ciszy, bojąc się sięgnąć po wystygłą już herbatę, bojąc się zrobić niewielki ruch, w obawie, że wszystko się za chwilę obudzi. I będzie patrzeć na mnie z przekąsem, pytając, dlaczego wyrwałam ich ze snu, burząc wszystko, co tam widzieli i nie pozwalając im przeżyć tamtych wydarzeń do końca.
Siedzę sobie więc dalej, czekając na przypływ odwagi, samiutka, tuląca kolana.
(Wpadło mi to cudo w uszko i wypaść nie chce: http://www.youtube.com/watch?v=cx7LM_V2Qkw)
Zachwycam się Twoim talentem. Chociaż mnie pewnie nie posłuchasz, to powiem jeszcze raz,ZRÓB COŚ Z TYM. :)
OdpowiedzUsuńNie za dużo tej samotności?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za dużo.
UsuńPiszesz, że się nią "napawasz", ale... nie przeszkadza Ci ona?
UsuńTo taki specyficzny rodzaj samotności, który dopadając nocą, wycisza mnie zupełnie i wprowadza w dziwny stan - jakby lekkiej nieobecności.
UsuńPewnie gdyby mi się to zdarzało częściej, stałoby się dla mnie uciążliwe i mało komfortowe.
Mam chyba ten sam stan samotności, brzmi to wszystko tak dziwnie znajomo.
OdpowiedzUsuń